Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Wizyta u neurochiruga

Obraz
Byłam na pooperacyjnej wizycie u neurochirurga. Byli obaj, prof. V i młody przystojny Doktor Opiekun vel dr Ben Affleck ;)  Początkowo nastąpiło spięcie o położenie głowy względem tułowia, prof. V twierdził, że mam operować lędźwiowym, a ten jest zbyt prosty, jak leżę i dlatego jest wrażenie pochylonej głowy, natomiast problem się zaczął, gdy okazało się, że na ostatnim RTG, gdzie stoję, lordoza jest zbyt duża. W końcu przyznał, że łeb jest pochylony i skręcony, ale ni chu chu nie wiadomo gdzie, bo teoretycznie śruby są OK.  Następnie przeszliśmy do oceny barku i opisu dr B.  Prof. V „nie pomyślałem, że to może być TOS” Serio? Gadałam o tym przez 3 tygodnie w szpitalu po operacji. Prof. V „TOS wszystko wyjaśnia” O tym też mówiłam.  Dr Affleck „ale to ja was umówiłem do dr B., prawda?” Nie prawda, powiedziała nam o dr B. Małgosia z grupy EDS.  Ja „Nie, dzięki koleżance się o nim dowiedziałyśmy” Dr Affleck „ale ja o tym myślałem!” Super....

"Dlaczego ja?"

Obraz
Kontynuacja poprzedniego posta:  Zapomniałam dodać, że znalazłam sposób radzenia sobie z objawami, ale myślę, że nie o to sir doktorowi neurologowi chodziło ;) ————— "Dlaczego ja?”  Wiele osób chorujących zadaje sobie to pytanie.  Czy ja je sobie zadaję?  Nie.  Co więcej, nigdy go nie zadawałam. Na to pytanie nie ma odpowiedzi, nie ma reguły. Choroba nie jest zależna od tego, czy jesteśmy dobrzy, źli, bogaci czy biedni, czy się dzielimy czy bierzemy, czy mamy zielone oczy czy ciemną skórę. Nie jestem bardziej zła czy bardziej dobra od przeciętnego człowieka, więc dlaczego ja?  No cóż, jeśli nie ja, to kto?  Czy gdybym mogła wymienić się na zdrowie z kimś innym, bym to zrobiła?    Raczej nie. Nie umiałabym spojrzeć w oczy drugiemu człowiekowi mówiąc, że to on, zamiast mnie, będzie cierpiał. I nieważne, czy ten człowiek jest dobry czy zły, czy kogoś zabił, zgwałcił, czy uratował czyjeś życie. Dla mnie dalej jest...