ostatnie dni/last days

W Belgii nie wydarzyło się nic wartego uwagi. Nie dostałam odpowiedzi na żadne z nurtujących mnie pytań, np. co zrobić z dysautonomią w trakcie miesiączki czy jak sprawdzić i leczyć Mast Cell Disease. Moje stawy nie zostały sprawdzone, natomiast przez dwie godziny rozmawialiśmy o dry needling, w większości czekając aż fizjoterapeutka znajdzie na YT filmiki, prześle mi je na maila i dopiero oglądaliśmy. Po co, skoro mam to na mailu? No i wiemy co to DN i pytanie było proste, czy jest to warte spróbowania? Odpowiedź miała być tak lub nie. Próbowałam zmienić temat kilkukrotnie, ale nie dawało to rezultatu.


Natomiast dostałam przepiękne, srebrne splinty na kciuki i 4 na pozostałe palce :) są cudne i pomocne :) Oraz skończona została moja orteza na bark. Zamówiliśmy też u Pani Ortopedy koszulki ściągające (zdjęcie poniżej o co chodzi). To spotkanie było jedynym plusem wyjazdu do Belgii.


W piątek pojechałam na bal absolutoryjny mojego roku weterynarii. Było to słodko gorzkie doświadczenie... wiele bym oddała, by kończyć razem z nimi lub by po prostu skończyć te studia. W każdym razie byłam z moją najlepszą przyjaciółką Beatą (jest zdecydowanie bardziej walnięta i pozytywna niż ja) i spotkałam się z moją grupą. Najbardziej się cieszę ze spotkania z Agnieszką, przyjaciółką z weterynarii, z którą już dłuższy czas nie miałam kontaktu. Byłam bez kołnierza, co dość szybko wywołało ból. Jednak wytrwałam do 3 rano :)


Następnego dnia ból głowy był okropny! Mimo wszystko pojechałam jeszcze najpierw do Beaty (zdjęcie z jej psem) i spotkać się z babcią. Przysypiałam w aucie na tyle, że czasem jechałam 100 a czasem 140 km/h na autostradzie, tyle że nie do końca wiem jak i kiedy zmieniałam prędkość i pas. W drodze powrotnej od babci do domu wracałam już na dwa auta z kolegą. Pomogło mi to nie przysypiać 😁

Jednak żałuje, że spotkanie z babcią było tak krótkie. Rzadko się z nią widuję :( 


W niedziele nastąpiła kumulacja wiadomości od V i H. Nagle, prawie o tej samej porze, odezwali się obaj. V pytał czy dostaliśmy kosztorys, H odpisał na moją wiadomość sprzed tygodnia, że możemy się spotkać w Londynie w poniedziałek lub wtorek... Tak, wiadomość przyszła w niedzielę, koło 23. 


Kosztorys był, poza tym V odpisał na jednego maila mojej mamie wcześniej, że może tak zrobić, co chyba znaczyło, że może zrobić operację od tyłu. Jakby nie było, dziś jadę na spotkanie z nim, by dokładnie ustalić co i jak. Nie chcę żadnych niespodzianek w tym temacie, co i jak jest robione.


W poniedziałek polecieliśmy do Londynu (mama, tata i ja), dotarliśmy koło 24 do hotelu, później nie mogłam spać prawie do 4 rano... następnego dnia spotkaliśmy się z H. na kawie. Było cudownie go znów zobaczyć


Porozmawialiśmy głównie o mojej głowie i planowanej operacji oczywiście. Ale też o polityce zagranicznej. Zaskoczyło mnie, że są tak duże różnice między tym, co podają w mediach, a tym co mówi rodowity mieszkaniec USA. Zmieniło mi to nieco pogląd... na plus dla nowego prezydenta USA :) lubię dyskusje w których można się wiele dowiedzieć i nauczyć.


Wróciliśmy do Polski również we wtorek. Mój kręgosłup i stopy odmówiły posłuszeństwa po tak długiej podróży. Bolały tak, że ciężko było mi się ruszać. Następnego dnia (wczoraj) nawet nie podniosłam się z kanapy. Ból i zmęczenie były przytłaczające. 


W każdym razie ustaliliśmy, że bezpieczniej jest zrobić operację od przodu, ponieważ nie uszkadza się wtedy mięśni. Co do skrzywienia głowy, profesor powiedział, że nie da się zrobić tego idealnie podczas operacji, a ruchomość moich stawów jest tak duża, że jest to i tak niewielkie skrzywienie. Z czym się w 100% zgadzam. Wiem, że H starał się, by wszystko było idealnie, ale przecież nikt z nas nie jest robotem :) skrzywienie jest na kilku poziomach - od C5/6 do samej czachy. Czyli obaj lekarze zrobili coś lekko krzywo, choć gdyby zrobili tak u zdrowej osoby, byłoby idealnie, moje stawy jednak lubią zmieniać położenie i się chwieją. 


Tak czy inaczej, pałam ogromną miłością do prof. H. Do prof. V. nieco mniejszą przez ostatnie maile i to, że nie wiem co będziemy robić w trakcie operacji (czy od przodu, od tyłu, prostujemy czy zostawiamy krzywo... ). Może dziś po rozmowie z V. wszystko wróci do normy :) 


Aaaa i obaj doktorzy mówią, że moja śrubka nie boli 😂 i że gdyby był choć cień szansy, że jest inaczej to prof. H. sugerowałby jej wyciągnięcie, a tak to będzie się upierał, by ona została :D


Ja mam nowy pomysł na ten ból punktowy, że może te kości i cementy, które ona trzyma, zahaczają o coś i to boli? 😁 ale na to wpadłam już po spotkaniu, więc zapytam V. 


Niedługo obaj znienawidzą mnie za moje pomysły 😂

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jeszcze jeden oddech...

Shunt, stabilizacja kręgosłupa, bomba, fluoroskopia....

Miesiąc po operacji TOS